16 grudnia 1981 roku w Katowicach ZOMO i wojsko dokonały pacyfikacji kopalni “Wujek”. Był to najbrutalniejszy atak służb podczas stanu wojennego, w wyniku którego zginęło 9 górników.
Gdy 13 grudnia ogłoszono stan wojenny to właśnie na Górnym Śląsku doszło do jednych z największych protestów. Zastrajkowało 25 kopalni (prawie połowa) i tu władza skoncentrowała dość znaczne siły, aby spacyfikować opór. Już 14 grudnia spacyfikowano kopalnie “Lenin” i “Wieczorek”. Następnego dnia to samo zrobiono w “Manifeście Lipcowym” w Jastrzębiu. W górników rzucano granaty łzawiące, a uciekających pałowano. Użyto tez broni palnej raniąc kilku górników.
16 grudnia przystąpiono do szturmu na kopalnię “Wujek”, w której strajkowało trzy tysiące pracowników. Wysłano przeciw nim 1471 milicjantów i 760 żołnierzy, a także 22 czołgi i 44 wozy bojowe. Górnicy próbowali się bronić używając kilofów i innej improwizowanej broni. Po ósmej rano otoczono kopalnię, a pojazdy sforsowały ogrodzenie. Użyto gazu i armatek wodnych. Strajkujący pomimo tego nie poddali się, więc skierowano przeciwko nim tzw. pluton specjalny ZOMO, który dostał rozkaz użycia broni palnej. W wyniku tego ataku zginęło 6 górników (kolejnych trzech zmarło w wyniku odniesionych ran), a 25 kolejnych zostało rannych. Tak krwawo stłumiono protest.
W styczniu 1982 roku ówczesna prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie odpowiedzialności za użycie broni przez milicjantów. Za to wytyczono procesy przywódcom strajku.
Do 28 grudnia złamano opór w pozostałych kopalniach i hutach śląskich.
Najmłodszy z górników, którzy zginęli w tej pacyfikacji miał 19 lat.
Informacje czerpałem z: Jerzy Eisler, Czterdzieści pięć lat, które wstrząsnęły Polską. Historia polityczna 1944-1989, Warszawa 2018.