7 grudnia 1941 roku Japonia zaatakowała amerykańską bazę Pearl Harbour na Hawajach. W połączeniu z wypowiedzeniem cztery dni później przez Niemcy i Włochy wojny USA, oznaczało nie tylko włączenie tego mocarstwa do walki, ale rozszerzenie konfliktu na cały świat.
Przyczyny
Japonia od 1937 roku toczyła wojnę w Chinach, która pochłaniała co raz większe siły. A sama nie miała wielu surowców potrzebnych do walki m.in. kauczuku, ropy naftowej i metali kolorowych. Konflikty graniczne z ZSRS pokazały, że ekspansja w kierunku Syberii wiąże się z wielkim ryzykiem. A złoża potrzebnych surowców do ekspansji były na południu: we francuskich Indochinach, brytyjskich Malajach i holenderskich Indiach Wschodnich. Gdy wybuchła wojna w Europie w miarę klęsk aliantów na zachodzie, wydawało się że są one w zasięgu ręki japońskiego rządu.
W 1940 roku Japonia przystąpiła do państw Osi. W kwietniu 1941 roku zawarła układ o neutralności z ZSRS. Tym samym przygotowywała się do zabezpieczenia swoich interesów. Latem tego roku Japonia zajęła bazy francuskie w Indochinach. Właśnie wtedy USA postanowiły zareagować na tę ekspansję. Zamrożono konta Japończyków w amerykańskich i brytyjskich bankach, a także nałożono na Kraj Kwitnącej Wiśni embargo na dostawy ropy naftowej. Mało tego wywarto nacisk na emigracyjny rząd Holandii, żeby uczynił to samo.
W takiej sytuacji oczywiste było że szybko zabraknie ropy dla armii i floty co zatrzyma Japońskie wojsko. Dlatego dowództwo japońskie postanowiło zająć potrzebne mu złoża. Plan przewidywał zajęcie Malajów i Indii Holenderskich, ale na przeszkodzie stała silna amerykańska marynarka i Filipiny, które były pod kontrolą Amerykanów. Należało ich najpierw osłabić, aby był czas na ekspansję. Planowano tego dokonać śmiałym atakiem na główną bazę US Navy na Hawajach. Celem były przede wszystkim lotniskowce, samoloty i pancerniki. Śmiały plan opracował admirał Isoroku Yamamoto. Jednocześnie miała się odbyć Operacja Południe czyli atak z Indochin na Malaje i z Tajwanu na Filipiny.
Atak
26 listopada z japońskich Kuryli wyruszyła japońska armada pod dowództwem wiceadmirała Nagumo. Trzon sił stanowiło 6 lotniskowców z 380 samolotami na pokładzie. 7 grudnia jako dzień ataku wybrano dlatego, że była to niedziela i wielu amerykańskich marynarzy i żołnierzy miała wtedy przepustki. Po godzinie siódmej wystartowały japońskie bombowce i torpedowce. Atakowały falami niszcząc amerykańskie siły na lotniskach i zatapiając okręty w porcie. Łączne starty amerykańskie z początku wydawały się duże: 12 okrętów (w tym osiem pancerników) zatonęło, zniszczono i uszkodzono ponad 300 samolotów i zginęło ponad 2400 ludzi. Tymczasem Japończycy stracili tylko 55 ludzi i 29 samolotów.
Wydawało się że było to druzgocące zwycięstwo, ale tak naprawdę był to krótkotrwały sukces. Nie zatopiono żadnego z trzech amerykańskich lotniskowców, których nie było w porcie. Nie zniszczono ani zbiorników paliwa ani suchych doków. Większość okrętów udało się podnieść z dna i przywrócić do służby (niektóre wróciły do służby już w następnym roku).
Atak dla Amerykanów był szokiem, więc izolacjonistyczny Kongres wypowiedział wojnę Japonii. W tym czasie żołnierze japońscy zajmowali Filipiny i Malaje, a później też Indie Holenderskie.
Problem w tym, że obudzono ze snu giganta o wielkich mocach produkcyjnych. Japończycy myśleli, że Amerykanie po utracie pozycji w Azji Południowo-Wschodniej zgodzą się na pokój. Nie docenili przeciwnika (choć admirał Yamamoto przestrzegał przed tym), bo uważali że “japoński duch samurajów” przeważy nad “zniewieściałym Jankesami”. Okazało się, że ci miękcy Jankesi jak się uprą są w stanie pokonać Japończyków.
11 grudnia wojnę USA wypowiedziały też Niemcy i Włochy. Dzięki temu prezydent Roosevelt mógł w końcu pomóc Europie w walce z Hitlerem, a wojna zmieniła się w globalną.
Informacje czerpałem z: Adam Szostkiewicz, Droga do Pearl Harbour, Pomocnik Historyczny “Tajemnice końca wojny” 3/2020.