14 kwietnia 1865 roku w Waszyngtonie aktor John Wilkes Booth postrzelił prezydenta USA Abrahama Lincolna. Do zamachu doszło w Teatrze Forda podczas trzeciego aktu sztuki Nasz amerykański kuzyn.
John Wilkes Booth był gorącym zwolennikiem Konfederacji i nie mógł się pogodzić z jej przegraną. 3 kwietnia wojska Unii zdobyły stolicę Południa czyli Richmond. 9 kwietnia generał Lee podał się ze swoimi wojskami. Tak naprawdę wojna była skończona (ostatnie zorganizowane oddziały poddały się w maju), ale wielu zwolenników Konfederacji nie chciało tego przyjąć do wiadomości.
Booth wdarł się do loży prezydenta i postrzelił go w głowę, a towarzyszącego mu oficera ranił nożem. Potem śmiałym skokiem wylądował na scenie. Tak miał zamiar uciec omijając ciasne teatralne korytarze. Przez przypadek złamał nogę co utrudniło mu ucieczkę. W teatrze zaczęła się panika.
Lekarz wojskowy Charles Leale usiłował reanimować prezydenta. Pomagał mu inny doktor Charles Taft. Prezydent zaczął oddychać, ale był nieprzytomny. Przeniesiono go do domu naprzeciwko, gdzie lekarze cały czas próbowali go uratować. Lincoln po kilku godzinach dnia następnego zmarł w wyniku odniesionej rany.
Tymczasem trwała obława na Bootha. Został dopiero zastrzelony podczas próby pochwycenia 26 kwietnia. Jego wspólnicy po procesie zostali powieszeni.
Informacje czerpałem z: https://wyborcza.pl/5,140981,17743934.html